Już 18 dni trwa żegluga kapitana Romana Paszke, który chce pobić światowy rekord w samotnej żegludze dookoła świata ze wschodu na zachód, bez pomocy z zewnątrz. Dotychczasowy rekord należy do Jeana Luca Van Den Heede, który na jachcie Adrien, od listopada 2003 do marca 2004 roku, przepłynął trasę w czasie 122 dni, 14 godz., 3 min i 49 sek.
W pierwszej fazie rejsu
Roman Paszke, na swoim katamaranie Gemini 3, płynie szybciej niż
Van Den Heede. Różnice są jednak niewielkie i sytuacja może się zmienić nawet po jednym dniu bez wiatru. A pogoda jest dość kapryśna. Trasa wiedzie z Gran Canarii na Wyspach Kanaryjskich przez równik do Przylądka Horn, a potem na zachód przez południowy Pacyfik do Wyspy Raoul leżącej na północ od Nowej Zelandii w archipelagu Wysp Kermadec. Następnie przez Morze Tasmana, południowy Pacyfik i Ocean Indyjski do Przylądka Dobrej Nadziei w Afryce Południowej, a stamtąd przez równik na metę na Gran Canarii. Żegluga przebiega jak na razie bez większych przygód. W Nowy Rok gdański żeglarz przekroczył równoleżnik 40 stopnia.
- A więc jestem w "czterdziestkach". To obszar dynamicznych zmian pogody, bardzo często sztormowych warunków. 40-tki i 50-tki - to rejon szerokości geograficznych, który w programie Discovery opisano jako miejsce, o którym zapomniał nie tylko człowiek, ale i Pan Bóg. Ja mam jednak nadzieję, że Opatrzność czuwa nade mną - przekazał z pokładu "Gemini3" Roman Paszke.
Najtrudniejsze etapy rejsu jednak dopiero przed nim. Pierwszy poważny sprawdzian to owiany złą sławą Przylądek Horn, do którego ma jeszcze około tysiąca mil morskich. Niektórym żeglarzom udało się od razu pokonać ten groźny przylądek ze wschodu na zachód, niektórzy musieli czekać nawet kilkanaście dni po zawietrznej, wschodniej stronie, aby bezpiecznie przepłynąć na Pacyfik.
Kolejnym wyzwaniem będzie szlak w kierunku Przylądka Dobrej Nadziei biegnący przez Morze Tasmana i południowy Ocean Indyjski. Na południe od 40 równoleżnika panują temperatury od 0 do 10˚C i bardzo silne sztormowe wiatry z kierunków zachodnich. Dodatkowo istnieje groźba zderzenia z górami lodowymi. Następnym trudnym zadaniem, będzie ominięcie południowego krańca Afryki. Przylądek Dobrej Nadziei nazwany jest nie bez powodu Przylądkiem Burz. Trudne warunki spowodowane częstymi sztormami potęgowane są przez nakładanie się wpływu dwóch prądów morskich: ciepłego Agulhas i zimnego Prądu Zachodnich Wiatrów. Na skutek tego powstają fale niebezpieczne nie tylko dla jachtów, ale również dla statków handlowych.
Aby rekord świata został uznany, nie wystarczy popłynąć szybciej niż poprzedni rekordzista. Jacht musi wystartować i ukończyć próbę w tym samym miejscu, przeciąć równik i wszystkie południki oraz pokonać drogę nie krótszą niż 40.000 kilometrów, czyli 21.600 mil morskich.